L'Aquila
Dwa lata temu zwiedzaliśmy centralną część Włoch. Na pierwszy postój wybraliśmy okolice Pescary, czyli ten sam region, gdzie dziś w nocy nastąpiło trzęsienie ziemi. Na trasie naszych podróży znalazła się między innymi stolica Abruzji, L'Aquila.
W kwietniu 2009 roku, L'Aquilę nawiedziło potężne i tragiczne w skutkach, trzęsienie ziemi. W samym mieście zginęło ponad 300 osób, 1500 zostało rannych, a ponad 10 tysięcy budynków uległo zawaleniu. My dotarliśmy tam dokładnie w piątą rocznicę wstrząsów, rankiem w niedzielę wielkanocną 2014r.
Muszę przyznać, że spośród wszystkich wspomnień z kilku wyjazdów do Włoch, właśnie L'Aquila zrobiła na mnie największe wrażenie. Cała starówka miasta jest martwa. Ludzie musieli opuścić domy, bo większość groziła zawaleniem. Stoją więc teraz milczące i puste. Wszystkie są spięte klamrami i pokryte rusztowaniami i czekają aż znajdą się fundusze, by je odnowić. Całe ulice są w rusztowaniach, a w niektórych witrynach wciąż można zobaczyć reklamy wczasów na Wielkanoc 2009r. Przy głównej ulicy, na ścianach budynków zawieszono wstrząsające zdjęcia Roberto Grillo, zrobione zaraz po trzęsieniu.
Widok jest przytłaczający, zwłaszcza gdy wyobrażę sobie, że coś takiego mogłoby spotkać moje miasto, że to na przykład nasze, wrocławskie Przejście Garncarskie albo Więzienna czy Igielna. Dziś na starym mieście L'Aquili ludzie pojawiają się niemal tylko na głównym placu, reszta wciąż zionie pustką i żałobą, więc teraz, gdy usłyszałam o kolejnym trzęsieniu, które nawiedziło ten region, wspomnienia z L'Aquili wróciły.